Come on, skinny love what
happened here ? ~ No dalej, resztko
miłości, co się stało?
Dla wszystkich anonimków :)
- O! - piszczy podekscytowana ruda. Chyba… Cindy? Dobrze
zapamiętałam? - A ciebie jeszcze nie znam - uśmiecha się do mnie ciepło i
podaje rękę. Nie wiem, czy robi to świadomie, czy nieświadomie, ale
automatycznie wypina jej się tyłek.
- Laura - odwzajemniam gest, patrząc na nią przyjaźnie.
Wydaje się być spoko.
- Cindy. - Ruda bada wzrokiem moją twarz, przez co nieco się
peszę. - Miło poznać człowieka renesansu - dodaje.
Coo?
- Czytałam twój artykuł i widziałam występ. Nieźle się
ruszasz - puszcza mi oczko, a ja czuję, jak się rumienię.
Nie wiedziałam, że można gdzieś zobaczyć filmik z któregoś z
moich występów. Zwykle były to po prostu szkolne imprezy, na których śpiewałam
razem z jakimś szkolnym zespołem, albo z kolegą, który posiadał gitarę. Od
czasu do czasu zdarzało mi się zatańczyć na jakimś konkursie, czy ponucić na
miejscowej gali, ale te imprezy od zawsze były tak bardzo kameralne, że
wiedzieli o nich tylko miejscowi. A artykuł? Przecież był zamieszczony w
szkolnej gazetce. Skąd ona go niby wzięła?
- Musiałam cię
sprawdzić. Szczególnie po tym, co odwaliłaś na rozpoczęciu - mówi, jakby
wiedziała, że potrzebuję wyjaśnienia. Co jeszcze dziwniejsze, słowo „odwaliłaś”
w jej ustach, brzmi jak najlepsze pochlebstwo, jakie jeszcze kiedykolwiek
usłyszę.
- No tak! - wtrąca Inez i wpycha się przed Cindy, z czego ta
nie jest zadowolona. - Dzięki za to wtedy. Chociaż nie sądziłam, że po czymś
takim ten kretyn cię do siebie przekona - prycha, znów stając się szkolną
wersją Inez. Tą pustą laleczką, za jaką każdy ją ma.
- Mam swoje sposoby - burczy Ross.
Odwracam się w jego stronę. Nie zwraca nawet uwagi na
dziewczyny stojące przed nim.
- Nie mówisz za dużo, nie? - Cindy wytrąca mnie z
zamyślenia, a ja zamiast odpowiedzieć, uśmiecham się tylko najsłodziej jak
potrafię. - Chyba się zakumulujemy - mówi, mrużąc oczy, a kącik jej ust unosi
się wraz z brwią.
Znów nic nie robię, oprócz uśmiechania się.
Te laski mnie przerażają.
- No chyba po moim trupie! - włącza się Reb, gwałtownie
wstając. - Nie zepsujesz jej, rozumiesz? - warczy, co stawia mnie w dość
niezręcznej sytuacji.
Emm… I co teraz?
- Reb, usiądź - mówię, a raczej mówimy z Quenem
jednocześnie.
- Możemy zacząć już grę?
Wszyscy patrzą na Charliego jak na kogoś, kto pojawił się tu
pięć sekund temu.
- W końcu po to tu jesteśmy - uśmiecha się Naomi i siada
obok mnie, uprzedzając w tym Cindy. - Spadaj, zdziro - dodaje oburzona, pchając
rudą do tyłu. Jest wysoka, więc robi to bez problemu.
- Przygadywał kocioł garnkowi - mruczy Cindy i siada po
mojej drugiej stronie.
Muszę wyglądać jak Ufos z oczami wielkości pięści i
rozdziawioną buzią, ale i tak w życiu nie przebiję gotującej się ze złości Reb.
Jeśli się do niej dosiądę, zostanę przekreślona w oczach
dziewczyn, ale jeżeli zostawię to tak, jak jest…
Nie mam pojęcia, co może się stać z Reb.
Ale jestem tak oszołomiona, że nawet, jakbym chciała się
ruszyć, nie dałabym rady.
Ta gra jest nudna. A raczej byłaby, gdyby nie to, że w około cały czas latają słowa typu „suka”,
„zdzira” i „puszczalska”. Jest tego o wiele więcej, a ja naśladując Cindy
powiem: przygadywał kocioł garnkowi. No, jedyną dziewczyną, która ma tu prawo
do używania takich słów jest Reb. Reszta robi jedno i to samo.
- Nudzi mi się ta gra - mówię po przekazaniu Cindy kartę.
Wiedząc, że dziewczyny się nie zgodzą, żeby mnie pocałować, zostałam tam, gdzie
byłam wcześniej. Najbardziej szkoda mi jednak Rossa, bo siedzi obok Inez.
- Nie marudź. Zaraz się rozkręci. - Charlie uśmiecha się
zawadiacko i patrzy znacząco na blondyna.
Ten nic nie mówi, tylko prycha.
- Po moim trupppp…
Patrzę na Inez, która niespodziewanie dostała przed chwilą
czerwonego Asa. Laska tak bardzo wciągnęła się w mówienie „Nie, nigdy bym do
niego nie wróciła”, że nie zdążyła się przygotować.
- Tylko nie upuść - ostrzega Ross i delikatnie dotyka ustani
karty.
Wstrzymuję oddech.
Oboje patrzą na kartę, starając się nie zwracać uwagi na to,
jak blisko są siebie, ale mnie to przeszkadza. Tym bardziej, że Ross podnosi
wzrok i patrzy na jej duże oczy… Inez zaczyna szybko oddychać - jej klatka
piersiowa unosi się tak szybko, jak tylko można to sobie wyobrazić, a ja słyszę
jej sapanie aż tu.
Nie mam sił na wypuszczenie powietrza.
Black podnosi wzrok, a ich oczy się spotykają. Patrzą na
siebie tak długo, że wydaję się to być wiecznością.
Czuję, jak robi mi się gorąco, jak moje policzki się
rumienią. Spuszczam głowę, żeby na nich
nie patrzeć.
Co. On. ROBI?!
Podnoszę wzrok w tym samym momencie, w którym Inez upuszcza
kartę. Podawanie głupiego Asa nie powinno tyle trwać.
W końcu Ross
odwraca głowę.
Bogu dzięki.
Wypuszczam powietrze tak, żeby nikt nie słyszał.
Moment, co? Jakie dzięki, jakiemu Bogu?! On jest duży, niech
se całuje kogo chce.
I to dlatego
zachowujesz się, jakbyś chciała zabić Inez?
Co?? Ja się wcale tak nie zachowuję!
Zachowujesz.
Dobra, zamknij japę.
Piątek, piąteczek, piątunio!!!
Haha, tydzień się kończy, razem ze szkołą, jupi! Wreszcie
święta pełną parą. Pojutrze wylatujemy, normalnie się już doczekać nie mogę!
Kurde, jak ja dawno nie widziałam Francji. A tak cholernie za nią tęskniłam. Po
prostu, nie mogę w to uwierzyć. Już pojutrze spełni się moje największe
marzenie - wrócić do ojczyzny. Normalnie, mogłabym skakać z radości, gdyby nie
to, że siedzę w ławce. A tak nawiasem mówiąc, to jest angielski, a ja jestem
już tak podekscytowana, że nie mam nawet możliwości wkurzać się na Rossa.
Ostatnio cały czas kłócimy się o tą akcję z kartą. No, może
to nie są kłótnie, ale odkąd zagraliśmy w tą głupią grę, Ross zrobił się
nieznośny. Chodzi z głową w chmurach, gada jakieś bzdury i ciągle unika Inez.
Jakby co najmniej parzyła. Wkurza mnie i to cholernie. Zachowuje się jak jakieś
małe dziecko. Dlatego ja opatentowałam nowy sposób na niesłuchanie tych jego
bredni - za każdym razem gdy wraca o tematu, ja wychodzę. Z pokoju, albo z
siebie. To też zależy. Poza tym, wydaje mi się, że Inez nie jest już mu aż tak
bardzo obojętna. A to wkurza mnie jeszcze bardziej.
- Pst - szepcze Quentin, przerywając tym samym moją chwilową
rozkminę. Skulił się do poziomu ławki, żeby lady Adams (popełniłam kiedyś mega
gafę, ona nie jest ich wychowawczynią, tylko ten gościu od bioli! ~ Alex) go
nie zauważyła. - Lau, masz to zadanie? - pyta, pokazując na zeszyt.
- Czekaj, sprawdzę.
Zabieram Rossowi zeszyt sprzed nosa i lustruję go dokładnie.
Zadanie dziesiąte, strona pięćdziesiąt…
- Tak, mam. Proszę - uśmiecham się słodko do bruneta i
zniżam się do jego poziomu.
- Nie ładnie jest kraść. - Blondyn nachyla nade mną tak, że teraz wszyscy jesteśmy na tym
samym piętrze. - A ty, Quen, nie zagaduj mi koleżanki, bo nie ma kto robić
zadań.
- I tak ty odwalasz całą robotę, kretynie - mruczę i klepię
go po kolanie.
- Właśnie, Rossy. - Green cmoka w powietrzu i przesyła
buziaka blondasowi.
- Nie nazywaj mnie tak - burczy Ross, a jego ton sprawia, że
zaczynam chichotać.
- Ale z was debile - uśmiecham się sama do siebie i
szturcham blondyna łokciem. - Przesuń się.
On jednak się nie rusza, a ja dam sobie głowę uciąć, że się
cwaniacko uśmiechnął.
- Lynch, Green, Marano! - Naszą uwagę zwraca surowy głos
lady Adams, przeszywającej nas wzrokiem.
Ja nie mogę, ona mnie dobija.
- Tak? - odpowiadamy zgodnie, przechodząc do normalnej
pozycji. Cała klasa patrzy tylko na naszą trójkę, ale tym razem mi to nie
przeszkadza.
- Chłopcy, jeżeli macie zamiar zabiegać o względy panny
Marano, to możecie to robić po szkole, nieprawdaż?
Patrzymy na siebie wielkimi oczami i równocześnie wybuchamy
śmiechem.
„Zabiegać o względy panny Marano”? O ja pierniczę, baba
przeszła samą siebie.
- Mogę panią zapewnić, że nie chodzi tu o zabieganie o moje
względy - tłumaczę przez śmiech i siadam prosto. - Poza tym - dodaję z cwaniackim uśmiechem -
Za wysokie progi na tej dwójki nogi.
Mam ochotę opijać się swoim zwycięstwem nad tą dwójką dekli,
ale przeszkadza mi w tym dźwięk otwierających się drzwi.
Mina lady Adams zmienia się diametralnie, kiedy do klasy
wchodzi ciemnowłosy chłopak. I widząc go czuję, że skądś go znam. Ale nie mam
pojęcia skąd.
Chłopak jest tak ciemnym szatynem, że kolor jego włosów
graniczy już z czarnym. Do tego te oczy - tak bardzo podobne do moich. A
sylwetka? Nie ma w ogóle o czym opowiadać - mięśniak, biceps, triceps i jeszcze
jakiś inny ceps.
Ale… kim on jest? I skąd ja go znam?
- O, Chris. - Adams uśmiecha się do niego ciepło, co on
odwzajemnia. Potem przerzuca wzrok na klasę, a na końcu jego spojrzenie utyka
we mnie. - Miło cię poznać. - Chris znów
patrzy na nauczycielkę, ale ja nie mogę oderwać od niego oczu.
Jest tak bardzo znajomy…
- Tak, mi również - odpowiada, a ton jego głosu od razu
przywodzi mi na myśl Pascala.
Co tu jest grane?
- Kochani, to nowy uczeń, Chris Stellan. - Adams podnosi
wzrok znad okularów, po czym je zdejmuje i wzdycha. - Od dzisiaj będziesz
siedział obok Quentina.
Sama nie wiem dlaczego, ale czuję, że będą kłopoty.
Chris idzie, a
raczej wlecze się przez całą klasę i na końcu kiwa głową do Quena, siadając
obok niego.
- Chris - mówi w stronę naszej trójki z przyjaznym
uśmiechem.
- Quentin - brunet odwzajemnia gest i klepie nowego po
plecach. - Witaj, sąsiedzie z ławki. Dzięki tobie nie jestem skazany na
samotność.
Słysząc te słowa mimowolnie się uśmiechnęłam. Tak, Quen
wiele razy wytykał mi, że przeze mnie siedzi sam.
- Ross - mówi blondyn i podaje Chrisowi rękę. - A to Laura.
- Podnoszę swoją i macham nią krótko, mówiąc przy tym ciche „cześć”. -
Przyczyna samotności Quena - dodaje, na co ja śmieję się pod nosem.
- Dobra, weź się zamknij - szczerzę się do niego , przez co
obrywam po nosie długopisem.
- Długo się znacie? - rzuca niespodziewanie Stellan, a ja
skupiam spojrzenie na nim.
- A co? - uśmiecham się zawadiacko i podnoszę w górę jedną
brew.
- Nico. - Szatyn spuszcza głowę, ale nadal ma radosny wyraz
twarzy. - Po prostu zachowujecie się jak dobrze zgrana paczka - patrzy mi w
oczy.
Przetrzymuję jego spojrzenie, a w klasie robi się cicho. Patrzymy
na siebie przez dłuższy czas, aż w końcu pani Adams zaczyna pisać coś na tablicy,
a ja odwracam się w stronę swojego zeszytu.
Quentin podaje notatki Rossa Chrisowi, a ten przekazuje je
mnie. Kiedy oboje mamy w rękach zeszyt, ponawiam uśmiech.
- Od początku roku.
Pascal stoi przy lodówce,
więc automatem jest do mnie tyłem. Kładę plecak pod ścianą i rzucam się na
brata, mocno go przytulając.
- Co tam, flądro? - pyta i mierzwi mi włosy.
- Nic ciekawego. Mamy nowego
w klasie. - Wyjmuję z drzwiczek sok marchewkowy i macham nim przed
Pasem.
- Spoko, czy lamus? - Brunet idzie z napojem do salonu, a ja
sunę za nim. W końcu siadamy na kanapie i kładę głowę na kolanach Pasa.
- Może być. Wydaje się być okej - przyznaję. Zaczynam bawić
się wisiorkiem na jego szyi.
- Spoko - uśmiecha się i przenosi wzrok na mnie.
Piorunuję go spojrzeniem.
- Nie lubię, jak używasz w kółko tego samego słowa -
grymaszę i zabieram dłonie z wisiorka.
- Liczyłaś kiedyś ile razy w ciągu dnia używasz słowa „cholera”?
Już mam coś odpowiedzieć, ale zamykam w porę usta. No tak,
dość często go używam.
- Dobra, nie było tematu.
Wstaję z jego kolan i siadam po turecku .
- Wiesz, o której kończy dzisiaj Bonnie? - pyta w końcu
Pascal.
- Około siódmej, a co? - marszczę brwi w tym samym momencie,
w którym on włącza telewizor.
- Nic, po prostu się dzisiaj pokłóciliśmy.
Okej, to dziwne. Pascal i Bonnie nigdy się nie kłócą.
- Idę po coś do jedzenia, chcesz?
Kiwam głową na tak i zabieram od niego pilota.
- Mam ochotę posłuchać muzyki - szczerzę się do niego i
włączam odpowiedni przycisk.
Pascala nie ma od
dobrych dwudziestu minut. Co on, ciasto piecze?
- Pascal? - wołam, a kiedy nie uzyskuję żadnej odpowiedzi
szybko wstaję z kanapy.
- Pascal? - ponawiam wołania, tym razem trochę bardziej
zdenerwowana.
Dlaczego on nie odpowiada?
Powolnym krokiem idę w stronę kuchni. Wszędzie panuje cisza,
nie słychać, żeby był tutaj ktokolwiek, oprócz mnie.
A po chwili słychać dyszenie. Ciężkie, głośne dyszenie.
Wchodzę do kuchni a to, co tam zastaje sprawia, e moje serce
o mało się nie zatrzymuje.
- Pascal?! - krzyczę zdenerwowana.
Mój brat siedzi na krześle obok małego stolika i łapie się
za serce, starając się uspokoić jego
bicie. Sama czuję każde kolejne
uderzenie, ale nie wiem, co mam robić. Nigdy nie potrafiłam interweniować, ale najczęściej
była z nami Bonnie. Ataki zdarzały się Pasowi rzadko, ale były dość poważne.
Pascal wlepia we mnie cierpiące spojrzenie i słyszę, jak się
dusi. Szybko chwytam do ręki butelkę i pudełko tabletek leżących na lodówce.
Ręce mi się trzęsą, a w gardle mam ogromną, bolącą gulę. Nie
mogę mówić, płakać, ani nawet oddychać. Serce mi przyspiesza, choć nie tak
bardzo jak jego. Biorę kilka dyskretnych wdechów, ale to na nic. Ostatkami sił
trzymam się podłogi.
- Laura, dzwoń po pogotowie - rozkazuje brat, a ja drżącymi
dłońmi wyciągam telefon.
Ostatnie, co pamiętam, to wykrzywioną w bólu twarz Pascala,
gdy zabierała go karetka.
~*~*~*~*~
Ufff… Skończyłam.
Końcówkę być może spierdoliłam, ale nie miałam pomysłu, a
ten moment jest bardzo ważny względem dalszych wydarzeń.
Obiecałem kartę i karta była, ale tylko początek i prawie
pocałunek Inez i Rossa.
Tak w ogóle, to przepraszam, że tak długo musieliście
czekać. Teraz, gdy kończe rozdział jest wpół do pierwszej, ale obiecałam sobie
iść spać dopiero po opublikowaniu :)
Ta w ogóle, to Szczęśliwego Nowego Roku, mordeczki :*
Za tydzień na LGS, pamiętajcie.
I może jakiś Shocik. Nie wiem, nic nie obiecuję.
Do napisania, słonka
~ Alex
Coś czuję że połączysz Inez i Rossa
OdpowiedzUsuńChris i Laura będą parą???Mam nadzieję,że tak
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńMyślałam, że podczas tej karty Raura się pocałuje, a tu prawie pocałunek Rossa i Inez. Błagam niech oni nic do siebie nie czują. Ja chcę Raurę! Boję się o Pascala. Niech wszystko będzie z nim dobrze.
Czekam na next. :*
Niesamowity! <3
OdpowiedzUsuńBoże, atak Pascala!! Aż mnie ciary przeszły
Happy New Year :D
Kim jest ten jak mu tam? Chris? Zżera mnie ciekawość. A teraz spadam odrbaiać zadania na jutro :D
Czytałaś może Percy Jackson Złodziej Pioruna? Co sądzisz? :)
Do następnego! xx
Nie czytałam, ale oglądałam film i był świetny! 😆
UsuńInez i Ross? Wychodzę. Pa!
OdpowiedzUsuńA tak naprawdę to cudny rozdział <3
Buziaki Alex<3
Świetny rozdział czekam na neksta :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Atak Pascala aż sama się wystraszyłam :)Kim jest ten Chris ? No nic czekam ne następny i pozdrawiam <3:*
OdpowiedzUsuńŚwietny < 3
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta!
Pozdrawiam :*
Twoja Czekoladka ♥
CUDO!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na next ♡
Oooooo! ^^ zazdrosna Lau, gdyby Ross był tak zazdrosny jak kiedyś. Oby nie wolał Inez. ;} -MonicK
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział :*
OdpowiedzUsuńMyślałam, że będzie pocałunek Raury a tutaj musiałam się rozczarować ;/ mam nadzieje, że już niedługo pojawi się pocałunek Raury :*
A i zapraszam na mój
pamietnik-rossa-lyncha.blogspot.com
Świetny!!!!!
OdpowiedzUsuńNowy w klasie?! Coś się kroi??? :D
Czekam na Raurę pamiętaj!!!!
Pozdrawiam
Ten nowy mnie zastanawia może Ross będzie zazdrosny, widząc go z Lau,ale jest do niej podobny może to jej brat przyrodni, nwm nie mam pokecia, jestws interesująca! ;]
OdpowiedzUsuńE e e! Nie zakłócaj ukrytej miłości Raury! Ty! No, ale wiedz,że cię kochamy!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :*
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą trójkę.
Polubiłam jakoś Chrisa. Mam nadzieję, że on to nie zepsuje.
Ross i Inet? Nie dziekuje.
Laur i Chris? Nie dziekuje.
Atak Pascala? Nie dziekuje. Nic mu ma nie być poważnego.
Czekam na next ♡ ♥
Ur my boss girl! Uwielbiam Cię i tego bloga! ^.^
OdpowiedzUsuńCzemu tak późno znalazłam tego bloga, WHY!A? No nic, cieszę się,że go wgl znalazłam, jestem zachwycona tym jak piszesz, czekam na nexxxt!
OdpowiedzUsuńWohoooo
OdpowiedzUsuńChelsa zatrzymała sie (w końcu!!!) na właściwej stacji.. Uff... Ta.. dotarłam. Wiwatować tłumy.. Król Julian przyjechał, możecie zacząć ogrzewać się w blasku mej chwały... heuheuheuheuheuheu
A teraz tak serio.. SIEMKA ALEX xD
Przeczytałam wreszcie całość tego wspaniałego bloga.. Ale się tu dzieje.. ŁO MATKO!!!
Zacznijmy od tego, że mój geniusz zczaił gdzieś tak przy siódmym rozdziale, że już to czytał?!!! O fuck... No bywa. ;D Ale i tak czytałam całość, aby mieć lepsze wyobrażenia i płynność kompozycji [(???) Boże Chela co ty pieprzysz xD] taaa..
Uwielbiam Quena xD Ten facet jest po prostu zajebisty ;D Już od pierwszego rozdziału czułam, że go polubię. ^^
Ross, cóż no nie powiem bardzo interesująca postać. Czy on czuje do naszej Laurki miętę? Bo mnie się wydaje, że mi się wydaje, że on coś ten tegos... xD (Chelsa upiła się zieloną, więc jej odbija... Nie pytaj xD) Najpierw taki żałosny, a kto to nie ja, jestem Ross Lynch i bzyknę każdą laskę ;D a potem trochę spoważniał i teraz jest milusi... Ciekawe na jak długo.. Bo coś ta akcja z Inez, coś mi się nie podoba.. Ta.. Mięta wywietrzała. :/ Czy nasza Laurcia już mu się znudziła? Bo może trzeba mu przypomnieć co i jak? ^^ Chelsa jest chętna, nawet bardzo ;)
Rodzinka Laury, no ciocia miodzio, braciszek jeszcze lepszy. Chociaż szczerze? Jestem ciekawa w ilu domach taka bratersko-siostrzana miłość istnieje?? :) On na coś choruje.. i to poważnie... coś z sercem... Ciekawe co mu dolega? Ten ostatni atak wygląda poważnie. Chyba nic mu nie będzie, co? Chociaż mój mały móżdżek ma pewna koncepcję... ;> A może będzie z nim źle i wtedy Lau będzie musiała rozkminić czy skontaktować się z matką czy nie... i pewnie się podejmie próby kontaktu z nią... Hmm??? ;> Czy Chelsa zgadła i wygrała ciastko?? ;> Powiedz że tak, Chela i jej pasikonik są głoooodni xDDD
No dobram, co to jam jeszczem chciałam...?
Zapomniałam ;D xD
Jakby, co to dopisze pod komem...
A no właśnie coś mi się przypomniało... Rozdział, pod którym mam zaszczyt pisać, był dodany dwa tygodnie temu!!!!! W skrócie, dla nie kumatych.. (RUSZAJ DUPSKO KOBIETO I PISZ MI NEXTA) oł jee.. Tak Chelsa domaga się nexta i ooo. I co masz zamiar z tym zrobić???? Nawet nie próbuj tego olać -.- -.- -.- Bo dowiem się gdzie mieszkasz... Łódź i jej okolice aż tak duże nie są... HEUHEUHEUHEUHEUHEUHEU zaskoczona? Chela wie wszystko, jest chodzącym wróżbitą xD
A tak serio blog cud, miód i orzeszki. Dawaj nexta bo muszę wiedzieć co dalej z Pascalem i MOJĄ Raurą. Coś czuję i czuję że czuję dobrze jakieś ciemne chmury nad nimi. Kto jest za tym aby utopić Inez i wszystkie te lafiryndy w coli??
Ja tak - pasikonik.
Powiedział ten co najwięcej może. -.- ;D xD
Serio dawaj nexta bo ja tu umieram... :(
PS: napisałam ci wiadomośc na GG i liczę że na nią odpiszesz...
umiesz liczyć licz na siebie - pasikonik
Tego pana się wytnie... -.-
Ale serio czekam na twoją odpowiedź fajnie by było bliżej Cię poznać ;)
Do napisania ;*
Jak możesz polecaj mojego bloga... przechodzę kryzys twórczy i duchowy i psychiczny i w ogóle chyba wszystkie
I lepiej się już zamknij -.- - pasikonik
Chodż raz musze mu przyznac racje. Czekam do napisania, odpisania czy jak tam chcesz ;)
Chelsa ;)
Pasikonik :)
wrrr..
bez tego pode mną :/
Hah, bardzo polubiłam pasikonika, muszę przyznać :P
UsuńChyba już nie będę czuła się jak debil, pisząc długie komy i kasując połowę xd
Tak czy inaczej, dziękuję ci za miłe słowa i jak tylko wyswobodzę się ze wszystkich książek, jakie zagracają mi biurko, to kładę na nim laptopa i kończę rozdział. Ogólnie, to chciałabym ci napisać choć w połowie tak długą odpowiedź, jaki był wywód twój i pasikonika, ale musze się wziąć w końcu za te lekcje, bo później nie będzie mi się chciało rozdziału pisać :P
A tak wgl, to sie przyzwyczajaj,bo ja rozdziały co dwa tygodnie wstawiam ;)
Do dzisiaj, mam nadzieję :-*