wtorek, 5 stycznia 2016

14. Come on, skinny love what happened here?

Come on, skinny love what happened here ? ~ No dalej, resztko miłości, co się stało?

Dla wszystkich anonimków :)

- O! - piszczy podekscytowana ruda. Chyba… Cindy? Dobrze zapamiętałam? - A ciebie jeszcze nie znam - uśmiecha się do mnie ciepło i podaje rękę. Nie wiem, czy robi to świadomie, czy nieświadomie, ale automatycznie wypina jej się tyłek.
- Laura - odwzajemniam gest, patrząc na nią przyjaźnie. Wydaje się być spoko.
- Cindy. - Ruda bada wzrokiem moją twarz, przez co nieco się peszę. - Miło poznać człowieka renesansu - dodaje.
Coo?
- Czytałam twój artykuł i widziałam występ. Nieźle się ruszasz - puszcza mi oczko, a ja czuję, jak się rumienię.
Nie wiedziałam, że można gdzieś zobaczyć filmik z któregoś z moich występów. Zwykle były to po prostu szkolne imprezy, na których śpiewałam razem z jakimś szkolnym zespołem, albo z kolegą, który posiadał gitarę. Od czasu do czasu zdarzało mi się zatańczyć na jakimś konkursie, czy ponucić na miejscowej gali, ale te imprezy od zawsze były tak bardzo kameralne, że wiedzieli o nich tylko miejscowi. A artykuł? Przecież był zamieszczony w szkolnej gazetce. Skąd ona go niby wzięła?
-  Musiałam cię sprawdzić. Szczególnie po tym, co odwaliłaś na rozpoczęciu - mówi, jakby wiedziała, że potrzebuję wyjaśnienia. Co jeszcze dziwniejsze, słowo „odwaliłaś” w jej ustach, brzmi jak najlepsze pochlebstwo, jakie jeszcze kiedykolwiek usłyszę.
- No tak! - wtrąca Inez i wpycha się przed Cindy, z czego ta nie jest zadowolona. - Dzięki za to wtedy. Chociaż nie sądziłam, że po czymś takim ten kretyn cię do siebie przekona - prycha, znów stając się szkolną wersją Inez. Tą pustą laleczką, za jaką każdy ją ma.
- Mam swoje sposoby - burczy Ross.
Odwracam się w jego stronę. Nie zwraca nawet uwagi na dziewczyny stojące przed nim.
- Nie mówisz za dużo, nie? - Cindy wytrąca mnie z zamyślenia, a ja zamiast odpowiedzieć, uśmiecham się tylko najsłodziej jak potrafię. - Chyba się zakumulujemy - mówi, mrużąc oczy, a kącik jej ust unosi się wraz z brwią.
Znów nic nie robię, oprócz uśmiechania się.
Te laski mnie przerażają.
- No chyba po moim trupie! - włącza się Reb, gwałtownie wstając. - Nie zepsujesz jej, rozumiesz? - warczy, co stawia mnie w dość niezręcznej sytuacji.
Emm… I co teraz?
- Reb, usiądź - mówię, a raczej mówimy z Quenem jednocześnie.
- Możemy zacząć już grę?
Wszyscy patrzą na Charliego jak na kogoś, kto pojawił się tu pięć sekund temu.
- W końcu po to tu jesteśmy - uśmiecha się Naomi i siada obok mnie, uprzedzając w tym Cindy. - Spadaj, zdziro - dodaje oburzona, pchając rudą do tyłu. Jest wysoka, więc robi to bez problemu.
- Przygadywał kocioł garnkowi - mruczy Cindy i siada po mojej drugiej stronie.
Muszę wyglądać jak Ufos z oczami wielkości pięści i rozdziawioną buzią, ale i tak w życiu nie przebiję gotującej się ze złości Reb.
Jeśli się do niej dosiądę, zostanę przekreślona w oczach dziewczyn, ale jeżeli zostawię to tak, jak jest…
Nie mam pojęcia, co może się stać z Reb.
Ale jestem tak oszołomiona, że nawet, jakbym chciała się ruszyć, nie dałabym rady.


Ta gra jest nudna. A raczej byłaby, gdyby nie to, że  w około cały czas latają słowa typu „suka”, „zdzira” i „puszczalska”. Jest tego o wiele więcej, a ja naśladując Cindy powiem: przygadywał kocioł garnkowi. No, jedyną dziewczyną, która ma tu prawo do używania takich słów jest Reb. Reszta robi jedno i to samo.
- Nudzi mi się ta gra - mówię po przekazaniu Cindy kartę. Wiedząc, że dziewczyny się nie zgodzą, żeby mnie pocałować, zostałam tam, gdzie byłam wcześniej. Najbardziej szkoda mi jednak Rossa, bo siedzi obok Inez.
- Nie marudź. Zaraz się rozkręci. - Charlie uśmiecha się zawadiacko i patrzy znacząco na blondyna.
Ten nic nie mówi, tylko prycha.
- Po moim trupppp…
Patrzę na Inez, która niespodziewanie dostała przed chwilą czerwonego Asa. Laska tak bardzo wciągnęła się w mówienie „Nie, nigdy bym do niego nie wróciła”, że nie zdążyła się przygotować.
- Tylko nie upuść - ostrzega Ross i delikatnie dotyka ustani karty.

Wstrzymuję oddech.

Oboje patrzą na kartę, starając się nie zwracać uwagi na to, jak blisko są siebie, ale mnie to przeszkadza. Tym bardziej, że Ross podnosi wzrok i patrzy na jej duże oczy… Inez zaczyna szybko oddychać - jej klatka piersiowa unosi się tak szybko, jak tylko można to sobie wyobrazić, a ja słyszę jej sapanie aż tu.
Nie mam sił na wypuszczenie powietrza.
Black podnosi wzrok, a ich oczy się spotykają. Patrzą na siebie tak długo, że wydaję się to być wiecznością.
Czuję, jak robi mi się gorąco, jak moje policzki się rumienią.  Spuszczam głowę, żeby na nich nie patrzeć.
Co. On. ROBI?!
Podnoszę wzrok w tym samym momencie, w którym Inez upuszcza kartę. Podawanie głupiego Asa nie powinno tyle trwać.
W końcu Ross odwraca głowę.
Bogu dzięki.
Wypuszczam powietrze tak, żeby nikt nie słyszał.
Moment, co? Jakie dzięki, jakiemu Bogu?! On jest duży, niech se całuje kogo chce.
I to dlatego zachowujesz się, jakbyś chciała zabić Inez?
Co?? Ja się wcale tak nie zachowuję!
Zachowujesz.
Dobra, zamknij japę.



Piątek, piąteczek, piątunio!!!
Haha, tydzień się kończy, razem ze szkołą, jupi! Wreszcie święta pełną parą. Pojutrze wylatujemy, normalnie się już doczekać nie mogę! Kurde, jak ja dawno nie widziałam Francji. A tak cholernie za nią tęskniłam. Po prostu, nie mogę w to uwierzyć. Już pojutrze spełni się moje największe marzenie - wrócić do ojczyzny. Normalnie, mogłabym skakać z radości, gdyby nie to, że siedzę w ławce. A tak nawiasem mówiąc, to jest angielski, a ja jestem już tak podekscytowana, że nie mam nawet możliwości wkurzać się na Rossa.
Ostatnio cały czas kłócimy się o tą akcję z kartą. No, może to nie są kłótnie, ale odkąd zagraliśmy w tą głupią grę, Ross zrobił się nieznośny. Chodzi z głową w chmurach, gada jakieś bzdury i ciągle unika Inez. Jakby co najmniej parzyła. Wkurza mnie i to cholernie. Zachowuje się jak jakieś małe dziecko. Dlatego ja opatentowałam nowy sposób na niesłuchanie tych jego bredni - za każdym razem gdy wraca o tematu, ja wychodzę. Z pokoju, albo z siebie. To też zależy. Poza tym, wydaje mi się, że Inez nie jest już mu aż tak bardzo obojętna. A to wkurza mnie jeszcze bardziej.

- Pst - szepcze Quentin, przerywając tym samym moją chwilową rozkminę. Skulił się do poziomu ławki, żeby lady Adams (popełniłam kiedyś mega gafę, ona nie jest ich wychowawczynią, tylko ten gościu od bioli! ~ Alex) go nie zauważyła. - Lau, masz to zadanie? - pyta, pokazując na zeszyt.
- Czekaj, sprawdzę.
Zabieram Rossowi zeszyt sprzed nosa i lustruję go dokładnie. Zadanie dziesiąte, strona pięćdziesiąt…
- Tak, mam. Proszę - uśmiecham się słodko do bruneta i zniżam się do jego poziomu. 
- Nie ładnie jest kraść. - Blondyn nachyla  nade mną tak, że teraz wszyscy jesteśmy na tym samym piętrze. - A ty, Quen, nie zagaduj mi koleżanki, bo nie ma kto robić zadań.
- I tak ty odwalasz całą robotę, kretynie - mruczę i klepię go po kolanie.
- Właśnie, Rossy. - Green cmoka w powietrzu i przesyła buziaka blondasowi.
- Nie nazywaj mnie tak - burczy Ross, a jego ton sprawia, że zaczynam chichotać.
- Ale z was debile - uśmiecham się sama do siebie i szturcham blondyna łokciem. - Przesuń się.
On jednak się nie rusza, a ja dam sobie głowę uciąć, że się cwaniacko uśmiechnął.
- Lynch, Green, Marano! - Naszą uwagę zwraca surowy głos lady Adams, przeszywającej nas wzrokiem.
Ja nie mogę, ona mnie dobija.
- Tak? - odpowiadamy zgodnie, przechodząc do normalnej pozycji. Cała klasa patrzy tylko na naszą trójkę, ale tym razem mi to nie przeszkadza.
- Chłopcy, jeżeli macie zamiar zabiegać o względy panny Marano, to możecie to robić po szkole, nieprawdaż?
Patrzymy na siebie wielkimi oczami i równocześnie wybuchamy śmiechem.
„Zabiegać o względy panny Marano”? O ja pierniczę, baba przeszła samą siebie.
- Mogę panią zapewnić, że nie chodzi tu o zabieganie o moje względy - tłumaczę przez śmiech i siadam prosto.  - Poza tym - dodaję z cwaniackim uśmiechem - Za wysokie progi na tej dwójki nogi.
Mam ochotę opijać się swoim zwycięstwem nad tą dwójką dekli, ale przeszkadza mi w tym dźwięk otwierających się drzwi.
Mina lady Adams zmienia się diametralnie, kiedy do klasy wchodzi ciemnowłosy chłopak. I widząc go czuję, że skądś go znam. Ale nie mam pojęcia skąd.
Chłopak jest tak ciemnym szatynem, że kolor jego włosów graniczy już z czarnym. Do tego te oczy - tak bardzo podobne do moich. A sylwetka? Nie ma w ogóle o czym opowiadać - mięśniak, biceps, triceps i jeszcze jakiś inny ceps.
Ale… kim on jest? I skąd ja go znam?
- O, Chris. - Adams uśmiecha się do niego ciepło, co on odwzajemnia. Potem przerzuca wzrok na klasę, a na końcu jego spojrzenie utyka we mnie.  - Miło cię poznać. - Chris znów patrzy na nauczycielkę, ale ja nie mogę oderwać od niego oczu.
Jest tak bardzo znajomy…
- Tak, mi również - odpowiada, a ton jego głosu od razu przywodzi mi na myśl Pascala.
Co tu jest grane?
- Kochani, to nowy uczeń, Chris Stellan. - Adams podnosi wzrok znad okularów, po czym je zdejmuje i wzdycha. - Od dzisiaj będziesz siedział obok Quentina.
Sama nie wiem dlaczego, ale czuję, że będą kłopoty.

  Chris idzie, a raczej wlecze się przez całą klasę i na końcu kiwa głową do Quena, siadając obok niego.
- Chris - mówi w stronę naszej trójki z przyjaznym uśmiechem.
- Quentin - brunet odwzajemnia gest i klepie nowego po plecach. - Witaj, sąsiedzie z ławki. Dzięki tobie nie jestem skazany na samotność.
Słysząc te słowa mimowolnie się uśmiechnęłam. Tak, Quen wiele razy wytykał mi, że przeze mnie siedzi sam.
- Ross - mówi blondyn i podaje Chrisowi rękę. - A to Laura. - Podnoszę swoją i macham nią krótko, mówiąc przy tym ciche „cześć”. - Przyczyna samotności Quena - dodaje, na co ja śmieję się pod nosem.
- Dobra, weź się zamknij - szczerzę się do niego , przez co obrywam po nosie długopisem.
- Długo się znacie? - rzuca niespodziewanie Stellan, a ja skupiam spojrzenie na nim.
- A co? - uśmiecham się zawadiacko i podnoszę w górę jedną brew.
- Nico. - Szatyn spuszcza głowę, ale nadal ma radosny wyraz twarzy. - Po prostu zachowujecie się jak dobrze zgrana paczka - patrzy mi w oczy.
Przetrzymuję jego spojrzenie, a w klasie robi się cicho. Patrzymy na siebie przez dłuższy czas, aż w końcu pani Adams zaczyna pisać coś na tablicy, a ja odwracam się w stronę swojego zeszytu.
Quentin podaje notatki Rossa Chrisowi, a ten przekazuje je mnie. Kiedy oboje mamy w rękach zeszyt, ponawiam uśmiech.
- Od początku roku.


  Pascal stoi przy lodówce, więc automatem jest do mnie tyłem. Kładę plecak pod ścianą i rzucam się na brata, mocno go przytulając.
- Co tam, flądro? - pyta i mierzwi mi włosy.
- Nic ciekawego. Mamy nowego  w klasie. - Wyjmuję z drzwiczek sok marchewkowy i macham nim przed Pasem.
- Spoko, czy lamus? - Brunet idzie z napojem do salonu, a ja sunę za nim. W końcu siadamy na kanapie i kładę głowę na kolanach Pasa.
- Może być. Wydaje się być okej - przyznaję. Zaczynam bawić się wisiorkiem na jego szyi.
- Spoko - uśmiecha się i przenosi wzrok na mnie.
Piorunuję go spojrzeniem.
- Nie lubię, jak używasz w kółko tego samego słowa - grymaszę i zabieram dłonie z wisiorka.
- Liczyłaś kiedyś ile razy w ciągu dnia używasz słowa „cholera”?
Już mam coś odpowiedzieć, ale zamykam w porę usta. No tak, dość często go używam.
- Dobra, nie było tematu.
Wstaję z jego kolan i siadam po turecku .
- Wiesz, o której kończy dzisiaj Bonnie? - pyta w końcu Pascal.
- Około siódmej, a co? - marszczę brwi w tym samym momencie, w którym on włącza telewizor.
- Nic, po prostu się dzisiaj pokłóciliśmy.
Okej, to dziwne. Pascal i Bonnie nigdy się nie kłócą.
- Idę po coś do jedzenia, chcesz?
Kiwam głową na tak i zabieram od niego pilota.
- Mam ochotę posłuchać muzyki - szczerzę się do niego i włączam odpowiedni przycisk.

 Pascala nie ma od dobrych dwudziestu minut. Co on, ciasto piecze?
- Pascal? - wołam, a kiedy nie uzyskuję żadnej odpowiedzi szybko wstaję z kanapy.
- Pascal? - ponawiam wołania, tym razem trochę bardziej zdenerwowana.
Dlaczego on nie odpowiada?
Powolnym krokiem idę w stronę kuchni. Wszędzie panuje cisza, nie słychać, żeby był tutaj ktokolwiek, oprócz mnie.
A po chwili słychać dyszenie. Ciężkie, głośne dyszenie.
Wchodzę do kuchni a to, co tam zastaje sprawia, e moje serce o mało się nie zatrzymuje.
- Pascal?! - krzyczę zdenerwowana.
Mój brat siedzi na krześle obok małego stolika i łapie się za serce, starając się uspokoić  jego bicie.  Sama czuję każde kolejne uderzenie, ale nie wiem, co mam robić. Nigdy nie potrafiłam interweniować, ale najczęściej była z nami Bonnie. Ataki zdarzały się Pasowi rzadko, ale były dość poważne.
Pascal wlepia we mnie cierpiące spojrzenie i słyszę, jak się dusi. Szybko chwytam do ręki butelkę i pudełko tabletek leżących na lodówce.
Ręce mi się trzęsą, a w gardle mam ogromną, bolącą gulę. Nie mogę mówić, płakać, ani nawet oddychać. Serce mi przyspiesza, choć nie tak bardzo jak jego. Biorę kilka dyskretnych wdechów, ale to na nic. Ostatkami sił trzymam się podłogi.
- Laura, dzwoń po pogotowie - rozkazuje brat, a ja drżącymi dłońmi wyciągam telefon.

Ostatnie, co pamiętam, to wykrzywioną w bólu twarz Pascala, gdy zabierała go karetka.


~*~*~*~*~
Ufff… Skończyłam.
Końcówkę być może spierdoliłam, ale nie miałam pomysłu, a ten moment jest bardzo ważny względem dalszych wydarzeń.
Obiecałem kartę i karta była, ale tylko początek i prawie pocałunek Inez i Rossa.
Tak w ogóle, to przepraszam, że tak długo musieliście czekać. Teraz, gdy kończe rozdział jest wpół do pierwszej, ale obiecałam sobie iść spać dopiero po opublikowaniu :)
Ta w ogóle, to Szczęśliwego Nowego Roku, mordeczki :*
Za tydzień na LGS, pamiętajcie.
I może jakiś Shocik. Nie wiem, nic nie obiecuję.
Do napisania, słonka

~ Alex



20 komentarzy:

  1. Coś czuję że połączysz Inez i Rossa

    OdpowiedzUsuń
  2. Chris i Laura będą parą???Mam nadzieję,że tak

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział!
    Myślałam, że podczas tej karty Raura się pocałuje, a tu prawie pocałunek Rossa i Inez. Błagam niech oni nic do siebie nie czują. Ja chcę Raurę! Boję się o Pascala. Niech wszystko będzie z nim dobrze.
    Czekam na next. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowity! <3
    Boże, atak Pascala!! Aż mnie ciary przeszły
    Happy New Year :D
    Kim jest ten jak mu tam? Chris? Zżera mnie ciekawość. A teraz spadam odrbaiać zadania na jutro :D
    Czytałaś może Percy Jackson Złodziej Pioruna? Co sądzisz? :)
    Do następnego! xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałam, ale oglądałam film i był świetny! 😆

      Usuń
  5. Inez i Ross? Wychodzę. Pa!








    A tak naprawdę to cudny rozdział <3
    Buziaki Alex<3

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział czekam na neksta :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział! Atak Pascala aż sama się wystraszyłam :)Kim jest ten Chris ? No nic czekam ne następny i pozdrawiam <3:*

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny < 3
    Czekam na nexta!
    Pozdrawiam :*
    Twoja Czekoladka ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. CUDO!!!!!!!!!
    Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  10. Oooooo! ^^ zazdrosna Lau, gdyby Ross był tak zazdrosny jak kiedyś. Oby nie wolał Inez. ;} -MonicK

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny rozdział :*
    Myślałam, że będzie pocałunek Raury a tutaj musiałam się rozczarować ;/ mam nadzieje, że już niedługo pojawi się pocałunek Raury :*
    A i zapraszam na mój
    pamietnik-rossa-lyncha.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny!!!!!
    Nowy w klasie?! Coś się kroi??? :D
    Czekam na Raurę pamiętaj!!!!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten nowy mnie zastanawia może Ross będzie zazdrosny, widząc go z Lau,ale jest do niej podobny może to jej brat przyrodni, nwm nie mam pokecia, jestws interesująca! ;]

    OdpowiedzUsuń
  14. E e e! Nie zakłócaj ukrytej miłości Raury! Ty! No, ale wiedz,że cię kochamy!

    OdpowiedzUsuń
  15. Super rozdział :*
    Uwielbiam tą trójkę.
    Polubiłam jakoś Chrisa. Mam nadzieję, że on to nie zepsuje.
    Ross i Inet? Nie dziekuje.
    Laur i Chris? Nie dziekuje.
    Atak Pascala? Nie dziekuje. Nic mu ma nie być poważnego.
    Czekam na next ♡ ♥

    OdpowiedzUsuń
  16. Ur my boss girl! Uwielbiam Cię i tego bloga! ^.^

    OdpowiedzUsuń
  17. Czemu tak późno znalazłam tego bloga, WHY!A? No nic, cieszę się,że go wgl znalazłam, jestem zachwycona tym jak piszesz, czekam na nexxxt!

    OdpowiedzUsuń
  18. Wohoooo
    Chelsa zatrzymała sie (w końcu!!!) na właściwej stacji.. Uff... Ta.. dotarłam. Wiwatować tłumy.. Król Julian przyjechał, możecie zacząć ogrzewać się w blasku mej chwały... heuheuheuheuheuheu
    A teraz tak serio.. SIEMKA ALEX xD
    Przeczytałam wreszcie całość tego wspaniałego bloga.. Ale się tu dzieje.. ŁO MATKO!!!
    Zacznijmy od tego, że mój geniusz zczaił gdzieś tak przy siódmym rozdziale, że już to czytał?!!! O fuck... No bywa. ;D Ale i tak czytałam całość, aby mieć lepsze wyobrażenia i płynność kompozycji [(???) Boże Chela co ty pieprzysz xD] taaa..
    Uwielbiam Quena xD Ten facet jest po prostu zajebisty ;D Już od pierwszego rozdziału czułam, że go polubię. ^^
    Ross, cóż no nie powiem bardzo interesująca postać. Czy on czuje do naszej Laurki miętę? Bo mnie się wydaje, że mi się wydaje, że on coś ten tegos... xD (Chelsa upiła się zieloną, więc jej odbija... Nie pytaj xD) Najpierw taki żałosny, a kto to nie ja, jestem Ross Lynch i bzyknę każdą laskę ;D a potem trochę spoważniał i teraz jest milusi... Ciekawe na jak długo.. Bo coś ta akcja z Inez, coś mi się nie podoba.. Ta.. Mięta wywietrzała. :/ Czy nasza Laurcia już mu się znudziła? Bo może trzeba mu przypomnieć co i jak? ^^ Chelsa jest chętna, nawet bardzo ;)
    Rodzinka Laury, no ciocia miodzio, braciszek jeszcze lepszy. Chociaż szczerze? Jestem ciekawa w ilu domach taka bratersko-siostrzana miłość istnieje?? :) On na coś choruje.. i to poważnie... coś z sercem... Ciekawe co mu dolega? Ten ostatni atak wygląda poważnie. Chyba nic mu nie będzie, co? Chociaż mój mały móżdżek ma pewna koncepcję... ;> A może będzie z nim źle i wtedy Lau będzie musiała rozkminić czy skontaktować się z matką czy nie... i pewnie się podejmie próby kontaktu z nią... Hmm??? ;> Czy Chelsa zgadła i wygrała ciastko?? ;> Powiedz że tak, Chela i jej pasikonik są głoooodni xDDD
    No dobram, co to jam jeszczem chciałam...?
    Zapomniałam ;D xD
    Jakby, co to dopisze pod komem...
    A no właśnie coś mi się przypomniało... Rozdział, pod którym mam zaszczyt pisać, był dodany dwa tygodnie temu!!!!! W skrócie, dla nie kumatych.. (RUSZAJ DUPSKO KOBIETO I PISZ MI NEXTA) oł jee.. Tak Chelsa domaga się nexta i ooo. I co masz zamiar z tym zrobić???? Nawet nie próbuj tego olać -.- -.- -.- Bo dowiem się gdzie mieszkasz... Łódź i jej okolice aż tak duże nie są... HEUHEUHEUHEUHEUHEUHEU zaskoczona? Chela wie wszystko, jest chodzącym wróżbitą xD
    A tak serio blog cud, miód i orzeszki. Dawaj nexta bo muszę wiedzieć co dalej z Pascalem i MOJĄ Raurą. Coś czuję i czuję że czuję dobrze jakieś ciemne chmury nad nimi. Kto jest za tym aby utopić Inez i wszystkie te lafiryndy w coli??
    Ja tak - pasikonik.
    Powiedział ten co najwięcej może. -.- ;D xD
    Serio dawaj nexta bo ja tu umieram... :(
    PS: napisałam ci wiadomośc na GG i liczę że na nią odpiszesz...
    umiesz liczyć licz na siebie - pasikonik
    Tego pana się wytnie... -.-
    Ale serio czekam na twoją odpowiedź fajnie by było bliżej Cię poznać ;)
    Do napisania ;*
    Jak możesz polecaj mojego bloga... przechodzę kryzys twórczy i duchowy i psychiczny i w ogóle chyba wszystkie
    I lepiej się już zamknij -.- - pasikonik
    Chodż raz musze mu przyznac racje. Czekam do napisania, odpisania czy jak tam chcesz ;)
    Chelsa ;)
    Pasikonik :)

    wrrr..
    bez tego pode mną :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, bardzo polubiłam pasikonika, muszę przyznać :P
      Chyba już nie będę czuła się jak debil, pisząc długie komy i kasując połowę xd
      Tak czy inaczej, dziękuję ci za miłe słowa i jak tylko wyswobodzę się ze wszystkich książek, jakie zagracają mi biurko, to kładę na nim laptopa i kończę rozdział. Ogólnie, to chciałabym ci napisać choć w połowie tak długą odpowiedź, jaki był wywód twój i pasikonika, ale musze się wziąć w końcu za te lekcje, bo później nie będzie mi się chciało rozdziału pisać :P
      A tak wgl, to sie przyzwyczajaj,bo ja rozdziały co dwa tygodnie wstawiam ;)
      Do dzisiaj, mam nadzieję :-*

      Usuń

Każdy komentarz to ogromna motywacja :)