sobota, 5 grudnia 2015

12. So I'm gonna love you like I'm gonna lose you.


So I'm gonna love you like I'm gonna lose you. ~ Więc będę cię kochać jakbym miała cię stracić.


Do końca listopada zostało półtora tygodnia, więc przygotowania do świąt idą pełną parą. Jeżeli ktoś kiedykolwiek pomyślał, że Boże Narodzenie bez śniegu nie jest już piękne, powinien odwiedzić Los Angeles. Chociaż były święta, które spędziłam ze śniegiem po pachy, jeszcze nigdy nie cieszyłam się bardziej, jak dziś, zakładając krótkie spodenki na zakupy przedświąteczne. Założyłam bluzę, fakt, ale tylko dla tego, że ją kocham i nie lubię, gdy się rozstajemy.
Po imprezie u Quena nic ciekawego się nie wydarzyło, oprócz tego, że ja i Ross coraz więcej czasu spędzamy razem. On odprowadza mnie do domu i zamiast przesiadywać cały czas u Pasa, przychodzi czasami do mnie i gadamy o jakiś mega nudnych i błahych sprawach. Odkąd dowiedziałam się o tym, co zrobiła Naomi, unikam jej, co nie jest jakość szczególnie trudne. Incydent na lekcji wychowania fizycznego nie powtórzył się, a Naomi jak udawała, tak udaje, że się nie znamy.
Pozostaje natomiast jedna sprawa…. Tucker. Wcale mnie nie unika, ale nie próbuje jednak chociażby zagadać. A ja nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi. Tucker nie powinien mnie jakoś szczególnie  obchodzić, a mimo to obchodzi. Nie znamy się za dobrze i naprawdę doskonale wiem, że nie jestem w nim zakochana. Ale coś nie pozwala mi go tak po prostu skreślić. Tylko co?

- Let it snow, let it snow, let it snow! - wydziera się Reb, kiedy mijamy kolejny sklep z ciuchami. W środku pachnie świętami, jemioła wisi wszędzie, gdzie się da, a lampki zamiast żyrandoli dają niesamowity nastrój. Ale oczywiście nie ma jak się ruszyć, jak tu tyle ludzi.
- Pani już podziękujemy - śmieję się i odbieram od niej grzane piwo, które kupiłyśmy w którejś z pobliskich knajpek. Ja swoje wypiłam przed wejściem do galerii, ale Reb postanowiła zamówić wersję max, dlatego jest teraz z deka wstawiona, przy jej mega słabej głowie.
- Zostaw. - Ruda robi naburmuszoną  minę, gdy wypijam resztę piwa. Kopie w jakiś papierek leżący na podłodze, powodując u mnie falę śmiechu.
- Weź ty już się lepiej zamknij - mówię przez śmiech i obejmuję ją ramieniem. - Szkoda, że nie spędzimy świąt razem, wiesz? - pocieram nosem jej policzek, na co ona się uśmiecha.
- Ja tam nie żałuję - wytyka mi język, a ja tylko cmokam ją w nos i puszczam, stając trochę dalej, niż poprzednio.
Rozglądam się po galerii, szukając wzrokiem jakiegoś fajnego sklepu. Mikołajki wypadają w czwartek, więc ciotce kupię kolejny kubek  z napisem „Najlepsza ciocia EVER”  , a Pasa mam zamiar zabrać na mecz z miejscówkami w pierwszym rzędzie. Ross obiecał, że mi je załatwi, ale w zamian za to, ma pójść z nami. Co oznacza, że Quentin też idzie. Może i z Dnia Brata i Siostry nici, ale przynajmniej mam idealny prezent na Mikołajki. Nie mam natomiast bladego pojęcia, co kupić na święta. Z prezentami dla przyja… znajomych, muszę się pospieszyć, bo wylatujemy na tydzień przed dwudziestym czwartym. Reb planowałam kupić jakąś błyskotkę od droższego jubilera, a Quentin wspominał coś na temat jakiejś nowej gry wojennej, ale kompletnie nie mam pojęcia, co mogłabym kupić Rossowi! Co tylko coś wymyślę i otwieram sklep internetowy, żeby to zaklepać, to wydaje mi się to być fatalnym pomysłem i rzucam klapą, obgryzając ze złością paznokcie. Pewnie dlatego dzisiaj rano nie mogłam podnieść igły z podłogi. Mniejsza o to.
- Reb, słoneczko, mam prośbę - mówię, podchodząc jeszcze bliżej jej, na co ta trzepocze rzęsami. Śmieję się krótko. - Nic związanego z alkoholem - dodaję, na co ruda więdnie - Znasz Rossa i dość często przebywa u ciebie w domu. Co mogłabym mu kupić?
Rebecca chyba nawet nie zauważa, że pytam o Rossa - ostatnio cały czas się ze mnie nabija i mówi, że mi się podoba - tylko zakleszcza brodę między palce, po czym unosi je w górę, jak ten, no… Master Eureka. No, powiedzmy.
- Ostatnio Hope mi mówiła, że znalazła u Rossa na kompie niezamkniętą zakładkę z deskami snowboardowymi - wzrusza ramionami.
Super, czyli mamy już idealne prezenty.


Wróciłam do domu przed czwartą i od razu poszłam do pokoju, schować prezenty. Kubek zamówiłam przez Internet, a bilety ma Ross, za to gwiazdkowe prezenty ukryłam w komodzie. Bonnie dostanie nową prostownicę, bo lokówkę dostała rok temu, a na niespodziankę dla Pasa przeznaczyłam trochę więcej pieniędzy. Od jakiegoś czasu biadoli mi o tym, że idzie oszaleć, mając w pokoju taki stary rzęch jak ten „w ogóle nie mobilny komputer”, więc Larcia poszła do sklepiku i wydała prawie cztery tysiaki na MacBooka. Się, kurde, powodzi, a co!
Ale tak na serio, Pas w pełni zasłużył na ten laptop.

- Można? - odwracam się, słysząc męski głos.
Ross opiera się szarmancko o framugę i patrzy na mnie z uśmiechem. No tak, muszę wyglądać nieco dziwnie z czterema parami majtek w jednej ręce i trzema różnymi skarpetkami w drugiej. Szybko rzucam majtki do szuflady, zanim Ross zdąży się skapnąć, co to w ogóle było. Odwzajemniam uśmiech, z tym, że mój jest szelmowski, a jego uroczy.
- A bilet masz? - pytam, zadzierając głowę.
- Dwie paczki lodów śmietankowo-wiśniowych. Może być? - Blondyn podchodzi do mnie i siada obok. - A mi co kupiłaś? - wpycha głowę do komody, po chwili wyciągając z niej lokówkę. - Co to?
Przewracam oczami. On  serio jest taki ciemny, czy tylko udaje?
- Lokówka, kretynie. Takie coś do robienia loków - odbieram od niego prezent i wkładam go z powrotem na swoje miejsce.
- A ty masz takie coś, tylko spłaszczone, nie?
Na serio, albo się ze mnie nabija, albo wychowywał się w małpim gaju.
- Chodzi ci o prostownicę?
Ross gwałtownie otwiera usta, ale równie szybko je zamyka.
- To był żart. Wiesz o tym, nie? - uśmiecha się do mnie z wyższością i wstaje. Idę w jego ślady i teraz oboje stoimy.
- Czego chciałeś? - pytam, otrzepując tyłek z paprochów, które zgarnęłam z podłogi.
- Pascala nie ma, a mam dość Hope i nie chce mi się siedzieć w domu. Poza tym, Quentin pojechał z rodzicami i Reb do centrum. Obdzwoniłem bardzo długą listę moich znajomych, a gdy doszedłem do „B”, pomyślałem o tobie - wzrusza ramionami. Jest tak mega wyluzowany, że mnie to aż wkurza. Tym bardziej, że siada na łóżku, jakby było jego. No, okej, robi to zawsze gdy u mnie jest, ale teraz zrobił to z premedytacją.
„B”. „B” jak  B A R B I E. Ross dobrze wie, że nienawidzę, kiedy tak do mnie mówi i zrobił to teraz specjalnie.
- Jesteś chamem, wiesz? - Siadam obok niego, ale odwracam się plecami.  Po chwili materac się ugina, a przy uchu czuję jego ciepły oddech. Kurde, zjadł już te lody!
- A nie plebsem, Barbie? - Aż mnie skręca, żeby go udusić. No, oczywiście czaję, że to żarty, a on się ze mną drażni, ale i tak mnie to irytuje. Ross chyba wie, jaki wpływ ma na mnie, chociaż ja sama do końca tego nie pojmuję.
- Tym i tym, Kenie.
Blondyn w mgnieniu oka znajduje się pode mną, kiedy pcham go na pościel, a sama upadam na jego tors. Pojedynczy kosmyk błądzi mi przed oczami, więc go zdmuchuję, równocześnie podpierając się na łokciach. A moje łokcie są bardzo kościste.
- Boli, wiesz? - odzywa się moja ofiara, a kiedy mówi, czuję przyjemne mrowienie na klatce piersiowej. Kiedy śmieje się pod nosem, jego brzuch znów faluje, a mrowienie się nasila.
- Wiem - wytykam w jego stronę język i kładę głowę na blondynie.
Na chwilę w pokoju zapada cisza. Ross bawi się moimi włosami, a ja skubię sobie jego koszulkę. Mogłabym tak leżeć godzinami i słuchać tej pięknej ciszy, ale w pewnym momencie mrowienie znów się powtarza, bo Lynch zaczyna nucić. Nie mam pojęcia jaka to piosenka, ale jest bardzo przyjemna i spokojna. Teraz wyciszam się całkowicie, więc zamykam oczy i oddaję się w pełni melodii.  Z każdą kolejną chwilą piosenka staje się coraz bardziej znana. Wiem, że gdzieś ją słyszałam, ale nie mam ochoty teraz o tym myśleć.
Ręka Rossa, która jeszcze przed chwilą leżała pod jego głową, teraz obejmuje mój nadgarstek. Blondyn kciukiem jeździ po mojej kostce, a ja czuję jak coraz bardziej tracę świadomość. Podoba mi się nasza niezrozumiana relacja. Chyba można nazwać nas przyjaciółmi, a ja nie chcę, żeby to wykraczało dalej. Nawet, jeśli sami siebie jeszcze nie określiliśmy, podoba mi się to, co jest teraz. To genialne, że mogę zawsze na niego liczyć, nawet, jeśli mam ochotę po prostu pomilczeć. Wiem, że to brzmi bardzo egoistycznie, ale już dawno przekonałam się o tym, że jestem egoistką. Chcę, czy nie chcę, potrzebuję go. Tak czy inaczej będzie przy mnie, nawet jeśli na niego nawrzeszczę. To… tak, jakby tak musiało być. Jakbyśmy musieli się spotkać, jakby cały ten nasz popieprzony początek był zaplanowany i konieczny do osiągnięcia tego, co mamy teraz.
W mojej głowie kotłują się różne myśli, a serce przepełniają wszelakie uczucia. Po chwili przyłączam się do niego i nucimy razem. To przyjemne, tym bardziej, że Ross się uśmiecha i jego głos nie jest już tak czysty. Podnoszę głowę i patrzę na niego, opierając brodę na wgłębieniu na jego klatce piersiowej.
Ross przerywa naszą śliczną muzyczną ciszę i pyta:
- Horror, czy romans?
- Science - fiction - uśmiecham się i przykładam policzek do piersi blondyna.

Ross poszedł do domu około dziewiątej, kiedy Pas był już w domu i wcześniej przyłączył się do oglądania filmu. Oczywiście, lody nam się roztopiły, ale włożyłam je na pół godziny do zamrażalki, więc dało się je zjeść. Ogólnie, bardzo miło minął nam ten czas. Pascal cały czas wtrącał swój głupie komentarze, a potem razem z Rossem grali w coś na moim laptopie, a ja tylko się przyglądałam i kibicowałam bratu. Później we trójkę poleżeliśmy na łóżku, a Pas z nudów zrobił mi warkocza. Lynch za to, nawet nie próbował mnie dotknąć, w czym w sumie miał rację. Pascal nie lubi, jak wokół mnie kręci się ktoś, kto nie jest tej samej płci co ja. Tak czy inaczej. Ten dzień zaliczam do udanych.

Kurwa, czego? Już prawie spałam, ludzie no weźcie. Serio nawet się już wyspać nie mogę?
 Podnoszę głowę z poduszki i patrzę na ekran komórki. Jest grubo po dwunastej, a ja jutro muszę wcześniej wstać, zawieźć Farfocla na trening. Święta świętami, ale on nie chce nawet słyszeć o tym, że mógłby jakiś przegapić.
Na ekranie wyświetla się numer nieznany. Dziwne. Zwykle nie dzwoni do mnie nikt poza chłopakami, Reb i Bonnie. Przecieram oczy i naciskam zieloną słuchawkę.
- Tak, słucham - mówię, starając się brzmieć na wyspaną. Coś mi nie wychodzi.
- Przepraszam, obudziłam cię? U mnie jest południe, zapomniałam, że mieszkasz teraz w Stanach. - Głos po drugiej stronie ewidentnie należy do kobiety i raczej wątpię, żeby ona też musiała udawać wyspaną.
Ale skąd ona mnie zna? I czemu wie, gdzie mieszkam? I kim, do cholery, jest?!
- Przepraszam, ale chyba mnie pani z kimś pomyliła - mruczę, przecierając dłonią prawe oko. Najwidoczniej pomyłka, nie ma co zawracać sobie głowy.
- Nie, skarbie, chyba że nie nazywasz się Laura Marano. - Kobieta śmieje się pod nosem, na co ja się wzdrygam.
Okej, co tu jest grane? Skąd ta baba mnie zna i dlaczego używa takich pedofilskich zdrobnień? Boję się. Ona nie mogła powiedzieć Laura Marano, po prostu nie mogła. Przesłyszałam się, tak, przesłyszałam się.
- Kim pani jest? - Już nie muszę udawać. Odechciało mi się spać.
- Mogę pomóc Pascalowi. Mam dla niego dawcę i wszystko się zgadza.
Teraz jestem już najzwyczajniej w świecie przerażona. Serce bije mi chyba z tysiąc na sekundę, a ręka przy ucho się trzęsie. Mój pokój staje się za ciemny, więc włączam lampkę. Mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, ale to nie może być prawda. Nie, Laura, spokojnie, to tylko zły sen. Tylko zły sen.
- Ty już nie możesz mu pomóc, prawda?
Zaczynam dygotać, ale nie z zimna. Skąd ona to wszystko wie? Przecież o tym, co się stało wie tylko nasza trójka, a ta kobieta… Nie, to nie może być prawda, po prostu nie może!
- Ale…
- Kochanie. Nawet nie wiesz, jak ciężko mi było. Oddzwoń, jeśli zdecydujesz, co chcesz zrobić z tą propozycją. Będę czekać za tydzień, pod twoją szkołą o czternastej, dobrze?
Nie, Laura, to jest po prostu jakiś głupi żart.
  Zaraz, moment, ja znam ten głos…

„- Laurusia, ale śliczny rysunek!”
„- Kochanie, co byś zjadła na śniadanko?”
„- Moja mała księżniczka.”
„- Jesteś najlepszą córcią, jaką mogłabym sobie wymarzyć.”


- Mama… 


~*~*~*~
Hah, mówiłam, że baba namiesza! Czy nie mówiłam? 
No, ale namiesza, więc raczej prędko się jej nie pozbędziemy. 
A tak w ogóle, to hej :)
Co tam u was słychać, hmmm?
Bo u mnie luzik, bluzik, ten tydzień był mega lajtowy. Trzy razy odwołano mi pierwszą lekcję, czaicie? Supcio. 
Jak widzicie, jestem w genialnym humorze, ale kolejny rozdział raczej nie będzie obfitował w dużą dawkę humoru. I znów pojawi się Quentin! Może chłopaczyna ma jakiś swoich fanów, co?
A teraz takie pytanie: kogo lubicie bardziej, Reb czy Pascala?
Postanowiłam co rozdział dodawać takie pytania, będzie trochę ciekawiej ;)
Do napisania, misiaczki 
~ Alex


Chyba jeszcze nie było tu ich zdjęcia, nie? :P

19 komentarzy:

  1. Pasa :P
    Normalnie miałam ciarki przy momencie: Kochanie. Nawet nie wiesz, jak ciężko mi było. Oddzwoń, jeśli zdecydujesz, co chcesz zrobić z tą propozycją. Będę czekać za tydzień, pod twoją szkołą o czternastej, dobrze?
    Nie, Laura, to jest po prostu jakiś głupi żart.
    Zaraz, moment, ja znam ten głos…

    „- Laurusia, ale śliczny rysunek!”
    „- Kochanie, co byś.."
    Rozdizął jak zwykle niesamowity i nie umiem sie doczekać kolejnego. Ten tydzień był dla mnie niezły, nie powiem, ze nie, oprócz tego, ze nareszcie mam 15 lat, przez 3 dni miałam pierwsze testy próbne xd :P
    Weny, której mi aktualnie brakuje, życze Tobie :D
    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Przez chwilę myślałam, że to jakaś obca baba serio. A tu ich mama,nieźle
    Jezu ten tydzień to jakaś masakra już wole chodzić na 8 niż wracać o 18 i jeszcze muszę się poprawić i boję się, że w tym semestrze braknie mi czasu, ale może jakoś się uda, a ty jak tam szkoła?
    Pozdrawiam i życzę weny :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział!
    Raurą jaka słodka. Ich relacja jest coraz lepsza i podoba mi się to. Na początku myślałam, że ta baba żartuje, a tu proszę to jest ich mama. No to się porobiło. Jestem ciekawa, co zrobi Laura.
    U mnie spoko nie wliczając próbnych testów, których się boję. Jednak jakoś to będzie.
    Nie wiem kogo bardziej lubię. Reb i Pascal są fajni i nie umiem się zdecydować.
    Czekam na next. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :)
    Już się nie mogę doczekać co dalej.
    Dziękuję za odwiedziny u mnie i mam malutką prośbę - gdybyś mogła to zmień kolor czcionki, bo na komputerze źle się czyta.
    Pozdrawiam i czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana, świetny rozdział!!!!!
    Trochę Raury było, co mnie zadowala bardzo. Tą końcówką pojechałaś.... Podejrzewałam, że to właśnie mama Laury!
    Ja wolę... W sumie nie wiem XDD oboje są świetni!!!! Nie odpowiem :p
    Czekam na kolejny rozdział!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny < 3 ;*czekam na neksta :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział :*
    Uwielbiam Ich relacje.
    Wolę Pascala.
    Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniały < 3
    Czekam na nexta!
    Pozdrawiam :*
    Twoja Czekoladka ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Matko bozka! °.° to było pro mega, niespodziewałam się tego! Najlepszy!
    A ten tydzień był z dupy, że tak się nieprzyzwoicie wyrażę, nie byłam w szkole przez 3 dni a moja klasa pisała wtedy testy próbne (3 gim pozdrawia) i teraz muszę pisać je sama jutro i pojutrze. Masakra, ale koniec użalania się nad sobą! Twój blog jest mistrzem!!! ;**

    OdpowiedzUsuń
  10. Znalazłam czas by przeczytać
    Brawa dla mnie
    Cudny wiesz ?
    Wesołych Mikołajek <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, brawa dla ciebie :P
      Dzięki i wzajemnie :-*

      Usuń
  11. Super rozdział czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  12. Jaki wspaniały, czekam co będzie dalej! ;]

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej , Hej ! Od dawna czytam tego bloga i wszystkie twoje blogi ! Ten po prostu kocham ! Była Raura co mi się podoba :) Chciałabym cię zaprosić na mojego bloga http://laurailukelove.blogspot.com/2015/12/prolog.html .
    Pozdrawiam i czekam na next ! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten blog wymiata! Codziennie wchodzę na tego bloa i czekam na next ;))

    OdpowiedzUsuń
  15. Next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next next

    OdpowiedzUsuń
  16. Masz talent do pisania! Przyjemnie się czyta tego bloga! ;]

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo, bardzo lubię twho bloga! I z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  18. Jaki pro, już czekam na kolejny!;**
    -MonicK

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to ogromna motywacja :)