niedziela, 27 września 2015

8. And I know when I need it, I can count on you like 4 3 2. You'll be there

  And I know when I need it I can count on you like 4 3 2. You'll be there ~ I wiem, kiedy będę tego potrzebował, mogę liczyć na ciebie jak 4 3 2. I będziesz tam

Ostatnia poniedziałkowa lekcja zbliża się z każdym kolejnym cyknięciem sekundowej wskazówki. Najgorsze, co istnieje, to czekanie. No bo, co mogę niby zrobić przez pięć minut? Jest to czas tak długi, że siedząc bezczynnie można dostać choroby sierocej, ale z drugiej strony tak krótki, że nie można zacząć nic robić, bo w połowie czynności dzwoni dzwonek. To się właśnie nazywa Idiotyzm Ludzki. Szkoda tylko, że nikt jeszcze nie wynalazł lekarstwa na to głupie schorzenie.
  Tak czy inaczej, siedzę pod ścianą przy sali muzycznej, a raczej Wielkiej Sali Koncertowej Lingwood High School i wlepiam gały w widok za oknem bez jakiejś większej przyczyny. Tak po prostu.
- Siema, śledziu - słyszę. Tego głosu nie da się pomylić. Skrzyżowanie kurzego pisklaka i chóru aniołów karze mi się odwrócić w prawo, żeby moim oczom mogła ukazać przybliżona twarz Reb. Dziewczyna uśmiecha się do mnie perliście, a ja wyszczerzam się do niej niezgrabnie ciesząc się jej widokiem.
- Siema, flądro - odpowiadam, całując dziewczynę w policzek. - Gotowa na muzykę?
- Tja… Mogę się kurwa założyć, że ta głupia szmata wlezie w sam środek lekcji, żeby poinformować o swoim idiotycznym zespoliku. - buczy ruda, a ja niezbyt wiem o co jej chodzi . Jaka szmata? Jaki głupi zespolik?
Patrzę na nią wielkimi oczami, a Reb szybko to zauważa i klapie się ręka w czoło.
- No tak, przecież ty jesteś tu nowa! - mówi, dając do zrozumienia, że to ona jest głupia, nie ja. I chociaż wcale tak nie uważam, to już się nie odzywam, tylko uraczam ją szybkim i niepoprawnym uśmiechem, dalej wpatrując się w nią z zaciekawieniem.  - Inez. Ta, którą broniłaś przed Rossem, nie? - patrzy, rejestrując czy nadążam. Aż sama jestem zdziwiona tym, że tak, a imię tej dziewczyny jakoś szczególnie mnie nie rusza. Po prostu, dalej zżera mnie chęć pozyskania nowych informacji.
- No, wiem, która. I co z nią?- rzucam, gdy Rebeccka wyraźnie czeka na moją rekcję. Cała aż skręcam się z wścibstwa, jakim właśnie oblatuję.
- Więc; kiedyś była normalna i fajna. Kiedyś nawet się kolegowałyśmy. Wiesz, coś wykraczającego poza zwykłe „cześć”, ale nie przekraczającego „co słychać?” - przytakuję, a dziewczyna ciągnie dalej. - Ale kiedy Ross ją zauważył, strasznie się zmieniła. Stała się mega ważna i teraz nawet nie wie, jak mam na imię. Do tego, co roku organizuje nabór do zespołu i pewnie teraz też przyjdzie powiedzieć nam o tym - kończy swój monolog piękną, oczną wywrotką, na co ja śmieję się cicho, przygryzając wargę.
- A myślisz, że wie, jak ja mam na imię? Ostatnio dużo o niej myślałam i chciałam z nią pogadać, ale twój opis mnie nieco zniechęcił. - Na moje słowa, dziewiętnastolatka cała się skręca, jakby zjadła właśnie cały kosz cytryn. Okej, czyli wiem już, co ona o tym sądzi.
- Ty tak serio? Ona jest serio kurwowata. Poszłaby do łóżka z każdym, żeby tylko coś na tym ugrać. Jest wredną, jędzowatą i podłą żmiją, Laura. Nie ma co zawracać sobie nią głowy. W Lingwood jest grupka ludzi, którzy są ważni i z nimi lepiej nie zadzierać.
Patrzę na nią błagalnie, na co ta wzdycha obficie. Rebeccka rozgląda się po korytarzu i w końcu jej wzrok zatrzymuje się na innej rudej.
- Cindy. Szkolna dziennikarka. Jeśli jej podpadniesz, cała szkoła będzie wiedziała, że masz wszy łonowe - mówi z dezaprobatą w głosie, a ja się skrzywiam.
- Ale ja nie mam…
- Inez też nie ma. Ale po tym, jak Ross zerwał dla niej z Cindy, to Cindy się wściekła i sprzedała tą ploteczkę swoim służebnikom w gazetce szkolnej. Może tam umieszczać dosłownie co chce. No, oprócz pornografii i wulgaryzmów. Czyli, jest z niej nie tylko niezłe ziółko i pełnoetatowa zdzira, ale również najświeższe źródło informacji i bóg gazetki, którą czyta każdy. Nawet sam dyrektor. - Rebeccka zjeżdża wzrokiem z Cindy i przenosi go na kogo innego. - Ross i Quentin, których znasz - mówi, próbując się nie roześmiać - Dość dobrze znasz… Tak, czy inaczej. Są tutaj królami. A Ross w szczególności. Gwiazdy koszykówki i największe ciacha w szkole. Znają się praktycznie od przedszkola. Ale wątpię, żeby sprawiali ci kłopoty. Potrafią nieźle dopiec, ale tylko tym, których uważają za ofermy. My nimi nie jesteśmy, na szczęście. Poza tym, mów co chcesz, ale jeśli ktoś powie o tobie coś złego, to Ross go wykastruje, a Quen przejedzie twarzą po asfalcie. Tobby, ten od szmaty, leży teraz w domu ze złamaną miednicą, wiesz? Ross I Quen dostali za to wezwanie na policję. Mało osób o tym wie, gliny załatwiły to na szczęście cicho.

Zaraz, co? Oni go pobili? Za to, że nazwał mnie szmatą? To nawet nie było jakoś szczególnie dotkliwe, a oni go pobili?! Oni… zrobili to dla mnie? Może jednak nie są takimi pajacami, jak myślałam. Hmmm… Te twa głupki mają coś w sobie, trzeba im to przyznać. Może tylko zgrywają takich ważniaków. No właśnie. Może. Ale i tak zrobili na mnie wrażenie. Nie spodziewałam się togo po nich. Już myślałam, że dali sobie spokój, że odpuścili, widząc, jak ich olewam. A jednak.. Tylko…. Dlaczego oboje mnie unikają? Są na mnie źli?
- No, więc kolejna jest Naomi. - Głos Rebeccki wytrąca mnie z zamyślenia, więc kręcę głową i znów skupiam się na niej. Poza tym, imię Naomi zajmuje teraz całkowita powierzchnię mojego mózgu. - Och, tej to dopiero nie cierpię. Nie dość, że cheerleaderka, to jeszcze mega puszczalska przyjaciółka bratanka dyrektora. Ma wtyki wszędzie, wie o wszystkim, może każdego zastraszyć, a chodzą pogłoski, że dostała piątkę z matmy, bo przespała się z nauczycielem. To ona zrobiła z Rossa to.. coś. Przyjaźni się z Tuckerem, kolejnym pojebańcem. Gościu myśli, że jak jego wujek jest dyrektorem, to mu się wszystko należy. No, a tak poza tym, to jest gejem.

T… Tucker? I Naomi? Emm… Ja nie… Nie spodziewałam się tego po nich. Ja… ja myślałam, że… że… O kurwa. Za dużo nowych wiadomości jak na pięć minut. O wiele za dużo.


   Pani Blues stoi na środku sceny z mikrofonem w ręku. Jest bardzo drobniutką, granatowowłosą dwudziestoparolatką. Ma na sobie spódnicę sięgającą do kostek i T-shirt z napisem „L.O.V.E”. Na lewym ramieniu ma wytatuowane „Życie jest piękne”, tyle, że po łacinie.
   Ktoś się do mnie dosiada, a ja czuję, jak moje biodro zalewa fala ciepła. Dodatkowe ogrzewanie w postaci ciemnowłosego chłopaka nie pozwala mi się skupić i cały czas myślę o tym, jakby mu tu podziękować. I już mam to zrobić, kiedy mój drugi bok dostaje dodatkową falę ciepełka. Usta momentalnie mi się zaszywają. Naprawdę, nie wiem, co mam robić. Jak podejść do owej sytuacji? Jak zareagować?
- Hej. - co?! Skąd to się wzięło w moich ustach?! Cholera jasna, myśl!
- Heej? - odpowiadają równocześnie zdziwieni Quentin i Ross. Osz ty i co teraz?!
- Ja chciałam… dlaczego mnie ostatnio unikanie, co? - pytam dobitnie i sama nie wiem, skąd u mnie ta stanowczość. Tym bardziej, że wskazuje niewłaściwe emocje. No nie…
- Nie unikamy. Wydaje ci się - odpowiada z uśmiechem w głosie Ross. Znów nie zachowuje się jak jakiś głupi szczeniak, podrywający dla żartu laskę, ale tak, jakby na serio moja obecność była dla niego jakąś różnicą od mojej nieobecności. Po prostu.. Nie udaje.
- A co, tęskniłaś? - śmieje się cicho Quentin. Do tej pory, podczas naszych „rozmów” nie starał się być idiotą. On po prostu nim był. Więc teraz, naprawdę nie mam pojęcia, co zaowocowało tym, że brunet nie jest, ale udaje cwaniaka.
- Nie, po prostu…
- Słyszałaś o Tobbym - kończy za mnie Ross z roztargnieniem.
- Tak.. Słyszałam o Tobbym.
- Przepraszamy. My po prostu.. Wpadłem w szał jak się dowiedziałem, rozumiesz? - wtrąca Quentin z zatroskaną miną. Patrzy na mnie wielkimi oczami i sprawia, że mu wierzę. Mam ochotę się do niego uśmiechnąć, na chwilę przestać być oschłą i bezuczuciową sąsiadką z naprzeciwka. Ale wiem, że mi nie wolno. Po prostu nie mogę pokazywać innym tej prawdziwej mnie. Wystarczy, że z Rebeccką coraz bardziej jestem zżyta. Wystarczy ofiar mojego istnienia, jak na dziewiętnaście lat. Naprawdę wystarczy.
- Ja nie… - panikuję, tracę oddech i świat wokół mnie się kurczy. Staram się wyjść na wariatkę, ale w końcu to do mnie dociera i nie potrafię opanować oddechu. Oni już nie traktują mnie jak zwykłą zabawkę. Zaczynam coś dla nich znaczyć. Stanęli już w mojej obronie, więcej powodów mi nie trzeba żeby to wiedzieć. Zaczynają się do mnie przywiązywać, a to najgorsze z możliwych. Jak będę mogła wyjechać, wiedząc, że zostawiam tu osoby bliskie memu sercu? Albo takie, którym ja jestem bliska? Bo przecież jak można nie pokochać chłopaków, którzy biją gościa, który nazwał cię  t y l k o  szmatą? Nie chodzi mi o nie wiadomo jaką miłość, ślub i inne takie. Ale z każdym dniem spędzonym z nimi zacznę się do nich przekonywać, przywiązywać, aż w końcu będą dla mnie tak ważni jak Pascal. Może i jestem na niego zła, ale świata poza nim nie widzę. Tak samo przecież będzie z Rebeccką, stracę ją, wyjeżdżając do Francji. Ten głupi lis miał rację. ” Musisz być odpowiedzialny za to co oswoiłeś.” Na to niestety nie ma rady. A ja pozostanę odpowiedzialna już za niecały rok. Boże, w co ja się wpakowałam.

  Przerywają mi brawa, więc patrzę w stronę sceny. Na niej stoi Inez. Poznaję ją o razu. Nic się nie zmieniła od naszego ostatniego spotkania. Nadal wygląda, jak dziewczyna stojąca na pograniczu sławy a załamania.
- Witam wszystkich - mówi, czy zaczyna swój monolog, zapowiedziany mi przez  Reb. Ale ja i tak go nie słucham, bo po prostu nie mam siły na przyswajanie sobie kolejnego głosu. Bo zaraz po nim, trzeba przyswoić człowieka.


~*~*~*~*~*~

Haha! Skończyłam, misie! I jak wrażenia? Kto się spodziewał tego z Tobbym? Nawet ja nie, przed chwilą to wymyśliłam. Miało być zupełnie co innego, ale oczywiście poknociłam i wplotę to gdzie indziej. Jak widzimy, chłopcy przywiązują się do Lau, a bystrzaki spostrzegą, że Lau również do nich. Ach, czekajcie no tylko na dyskotekę z paroma nielegalnymi piweczkami. Uchu, ale będzie jazda!
Sorki, że nie napisałam wcześniej, ale teraz raczej nie liczcie na cotygodniowe rozdziały. Myślę, że co drugoi tydzień dam radę, ale wcześniej raczej nie.
Weźcie w ogóle, jaką ja mam poje bają biologię! Błe…! Fuj! Chemicę z resztą też! Ale mam zajebiaszczego wychowawcę. On chodzi z dziennikiem na głowie, czaicie???
Dobra, lecę spać, bo mama mnie zatłucze xd.
Branoc,
~ Alex
PS.: Jutro możecie się spodziewać LBA, do którego zostałam nominowana jakieś pół roku temu (XD)


9 komentarzy:

  1. Cudowny <3
    Weny życzę i pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział!
    Cieszę się, że Ross i Quentin przywiązują się do Laury. Ma swoich osobistych obrońców. :)
    Czekam na next. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałam cię do LBA!!! http://life-is-like-a-labyrinth-raura.blogspot.com/2015/10/lba-2.html?m=0

      Usuń
  3. Zachwycasz mnie coraz bardziej :D
    Rozdział boski, tak samo jak pomysł z tobbym.
    Mam nadzieje, że uda ci się niedługo wstawić nexta ^^
    Widzę, że jesteś w biol chemie hahahaha
    Ja mat geo więc nie wiem jak to jest, ale mam taki zapieprz że już sama nie wyrabiam...
    Życzę weny kochana!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahahahahaha ( śmiech a la "jesteś głąb". Bez obrazy) Jestem w rozszerzonym angielskim z niemieckim hahahahahaha I dobrze zrobiłam. Mój wychowawca nosi dziennik na głowie! A chemica i biologica są wyjęte z samego Tartaru! A ty jesteś... Trzecia gimbaza? Czy już licealiska, hmm?

      Usuń
  4. Jejku *-* to jest świetne!
    Aż sama się sobie dziwie, czemu dopiero teraz zaczęłam czytać tego bloga. Musisz mi to wybaczyć... Przymierzałam się do tego już od dość dawna, jednak cały czas coś stawało mi na przeszkodzie. I wkońcu dzisiaj zebrałam się i przeczytałam wszystkie rozdziały. To jest naprawdę piękne.Masz talent. Z niecierpliwoscią czekam na next. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak . O jest to czego potrzebuje w niedzielny wieczór +.+ utalentowana dziewucha :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Siemka :)
    Nominowałam cię do LBA. Gratuluje! Wszystkiego dowiesz się tutaj -----> http://life-is-brutal-raura.blogspot.com/2015/10/lba-czy-jakos-tak.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział kiedy next ♡

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to ogromna motywacja :)